Na stronie projektu poświęconego historii Gminy Jaworzyna Śląska “Dawno temu w Jaworzynie”, ukazał się artykuł opisujący realia, w których Państwowa Fabryka Porcelany “Kӧnigszelt” (dzisiaj ZPS “Karolina”), wznawiała produkcję wyrobów.
Śladami przeszłości ZPS “Karolina”
Początki produkcji porcelany w Jaworzynie Śląskiej sięgają 1860 roku. Założycielem fabryki był Traugott Silber, pochodzący z Wałbrzycha mistrz murarski. Niewielka manufaktura w kolejnych latach zmieniła się w spółkę akcyjną i przeobraziła się w jeden z najbardziej liczących się w Europie zakładów produkcji porcelany. W 1937 roku wzornictwo oraz wyroby fabryki, nagrodzone zostały złotym medalem na Wystawie Światowej w Paryżu.
Na lata 1930-1939 przypada szczytowy okres rozwoju zakładu przed II Wojną Światową. Produkcja kształtowała się a poziomie 500 ton wyrobów porcelanowych, przy zatrudnieniu 840 osób. Produkcja odbywała się w pojedynczym piecu tunelowym, trzech muflowych i czternastu piecach okrągłych, opalanych węglem. Ostatnim dyrektorem zakładu pod niemiecką administracją był Erhard Krausse.
W czasie II Wojny Światowej znacznie ograniczono produkcję. Wiązało się nie to nie tylko z ograniczeniem zamówień na wyroby porcelanowe. Z terenu zachodnich Niemiec przeniesiono do fabryki porcelany produkcję narzędzi samochodowych i lotniczych „Gedore Werkzeugfabrik„.
Niełatwe początki
Około 8 maja 1945 roku fabryka porcelany została przejęta przez wojska radzieckie, a następnie, latem tego samego roku, przekazana Pełnomocnikowi Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów Polski Ludowej. Pierwszym polskim dyrektorem zakładu został Stanisław Broniarek.
Wspomnienia jednej z pierwszych pracownic jaworzyńskiej fabryki porcelany.
Rok 1945 był rokiem wielkiego przełomu dla tych, którzy ocaleli z pożogi wojennej. Lecz po dużej radości zaczęła się wielka wędrówka w poszukiwaniu możliwości ustabilizowania własnego życia. Jako młoda dziewczyna, z walizką w ręku, wsiadłam do pociągu i przyjechałam do Jaworzyny Śląskiej, znajdując pracę w fabryce porcelany mającej znak firmowy „Kӧnigszelt”, obecnej ,„Karolinie”. A.K.
Początki były trudne. Fabryka była częściowo zdewastowana, podstawowe maszyny i surowce wywiezione. Podobnie, jak „Krister” i „Tielsch” w Wałbrzychu, fabryka w ówczesnym Jaworniku Świdnickim (dzisiaj Jaworzyna Śląska) zachowała na wyrobach poniemiecki znak firmowy „Kӧnigszelt”. Zapewniło to ciągłość kontraktów z dawnymi zagranicznymi odbiorcami jaworzyńskich wyrobów porcelanowych. Przedsiębiorstwo zostało włączone do Zjednoczenia Przemysłu Ceramiki Szlachetnej Okręgu Śląskiego, zrzeszającego producentów porcelany stołowej oraz elektrotechnicznej. W jego skład weszły ówczesne zakłady: „Kriester” i „Tielsch” w Wałbrzychu, Państwowa Fabryka Porcelany „Kӧnigszelt” w Jaworzynie Śląskiej, „Giesche” w Katowicach, „Zofiówka” w Suliszowie, „Krzyżatka” w Kowarach oraz Wytwórnia Farb i Chemikaliów Ceramicznych w Wałbrzychu.
Według relacji pierwszych pracowników, zakład stanowił zlepek budynków, które powstawały w miarę wzrostu produkcji. Zabudowa była zwarta, lecz nieuporządkowana pod względem procesu technologicznego. Maszyny i urządzenia były przestarzałe i wyeksploatowane, a technologia wytwarzania prymitywna. Większość prac wykonywana była ręcznie ze względu na dostępną tanią siłę roboczą.
Trudne warunki pracy
Formowanie wyrobów odbywało się ręcznie, na toczkach mechanicznych napędzanych ze wspólnego wału transmisyjnego. Sama formownia była zlokalizowana bezpośrednio nad piecami, okresowymi do wypału wyrobów. Taka lokalizacja stwarzała możliwości wykorzystania ciepła do suszenia wyrobów uformowanych i ustawionych na regałach do suszenia przestrzennego. Przenoszenie wyrobów do regałów odbywało się ręcznie. Wysokość regałów do składowania wyrobów przekraczała niejednokrotnie 3 m, co wymagało od pracowników dużego wysiłku fizycznego. Z tego też względu te stanowiska pracy obsługiwali mężczyźni. Wypalanie porcelany odbywało się w piecach okresowych opalanych węglem. Półfabrykaty transportowano w działach również ręcznie, przenosząc je na deskach.
Pomieszczenia działów zdobniczych były niskie, ciemne i rozmieszczone na różnych poziomach, co stwarzało duże trudności transportowe. Wypał dekoracji odbywał się w piecach muflowych, które także były opalane węglem. Produkcja porcelany w fabryce została wznowiona dzięki wiedzy przekazanej przez niemieckich pracowników, z których część pozostała w Jaworzynie Śląskiej.
Na początku było nas zaledwie 30 Polaków. Onieśmieleni i bez żadnych kwalifikacji, pod nadzorem w większości fachowców niemieckich, uczyliśmy się pierwszego zawodu. Jedni byli przychylni i życzliwi, inni natomiast patrzyli na nas wrogim okiem. Warunki pracy w owym czasie były bardzo trudne. Stanowiska prymitywnie urządzone. Praca była ciężka, najczęściej wykonywana ręcznie przy pomocy pewnych szablonów. Stan bezpieczeństwa i higieny był fatalny. Brakowało jakichkolwiek urządzeń wentylacyjnych, transport odbywał się ręcznie, nie było podstawowych urządzeń higieniczno-sanitarnych, takich jak szatnie czy umywalnie. Ubikacja była jedna, wspólna dla wszystkich działów, zlokalizowana na placu fabrycznym i nie odpowiadająca nawet najbardziej podstawowym zasadom higieny osobistej. Pamiętam, że wtedy nikt się nie upominał o fartuchy, ręczniki i inne świadczenia. Kobiety same przygotowywały sobie fartuchy robocze z używanego w dziale szlamowi płótna filtracyjnego. Jednym słowem, zaczynaliśmy od niczego, pracując bez ustalonych norm, a dzień pracy niejednokrotnie przekraczał ustawowe 8 godzin. A.K.
Główne wejście do fabryki porcelany znajdowało się przy ulicy Wolności, przed „pałacem fabrykanta”, w przedłużeniu dzisiejszej ulicy Adama Mickiewicza.
Przybyłam do Jaworzyny Śląskiej jako kilkunastoletnia dziewczyna. Rozpoczęłam pracę w fabryce porcelany i jednocześnie kończyłam szkołę podstawową. Pamiętam, że rytm dnia w Jaworzynie wyznaczały zakładowe syreny, których wycie rozlegało się rano, w południe i wieczorem. Syreny wzywały robotników do pracy i określały kolejne zmiany. Ze stacji kolejowej i fabrycznych kominów, unosił się dym, który potrafił zasnuć całe miasto. S.P.
Własna kadra podstawą rozwoju
W 1947 roku kierownictwo fabryką przejął Jerzy Szancer. Pierwsze lata powojenne to okres intensywnego szkolenia nowych pracowników i zastępowania kadry niemieckiej przez Polaków.
W latach 1948-49 utworzono Szkołę Ceramiczną dla młodzieży pracującej w fabryce porcelany. Nauka odbywała się w godzinach popołudniowych w lokalu szkoły podstawowej przy ulicy Adama Mickiewicza. Pod koniec 1949 roku uczęszczało do niej 40 robotników. Niemiecka kadra specjalistyczna była systematycznie zastępowana przez nowo wyszkolonych Polaków. Większość niemieckich pracowników musiała opuścić Jaworzynę Śląską do 1950 roku.
Z każdym rokiem było coraz lepiej. Organizacja zakładu polepszała się, ustalono nam normy pracy, plany wydziałowe. Załoga była powiadomiona o planie zakładowym i przebiegu jego realizacji. Oczywiście, że nie było wtedy tak ładnej porcelany jak dzisiaj, o tak wyszukanych fasonach i wzorach, pięknych dekoracjach. Wyroby były grubsze, mniej przeźroczyste, ale cieszyliśmy się i z takich, jako dorobku pierwszych, którzy tu przyjechali zagospodarować fabrykę dawnych ziem polskich. A.K.
Polscy pracownicy próbowali wprowadzać innowacje w przestarzałym technologicznie zakładzie. Powojenna prasa w artykułach poświęconych Państwowej Fabryce Porcelany „Kӧnigszelt” w Jaworzynie Śląskiej wymienia Wacława Gadomskiego, murarza, który zastosował nowy system obmurówki wewnętrznej pieców, zwiększający dwukrotnie ich wytrzymałość. Kierownik kontroli technicznej Kazimierz Cyranowicz opracował nowy skład surowców do produkcji tarcz szlifierskich. Robotnik Zygmunt Kosiński usprawnił prasę do odpowietrzania masy porcelanowej, przez co wzrosła jakość porcelany.
Załoga zakładu bierze we współzawodnictwie pracy. Dwie młode pracownice Stefania Piech i Zofia Strzelczyk osiągają na tokarni 210% normy. Irena Ptak na odlewni 121%, palacz Jerzy Śpiewakowski 308%, a palacz Piotr Pisowicz 250%, Piotr Terpic na dziale malarnia wyrabia 253% normy. KMiGJŚ
W kwietniu 1951 roku nowym dyrektorem naczelnym zakładu został Gustaw Fitzner. Zmiany w kierownictwie jaworzyńskiej fabryki porcelany w okresie od 1945 do lat 60. XX wieku roku przedstawia poniższa tabela:
Stanisław Broniarek | od 1945 |
Jerzy Szancer | 1947-1951 |
Gustaw Fitzner | 1951-1952 |
Chaim Zwerdling | 1953-1954 |
Jerzy Sochacki | 1954-1956 |
Ryszard Szymor | 1957-1960 |
Bogdan Wujek | 1960-1963 |
Aleksander Dyżewski | 1963-1972 |
Działalność społeczna
Napływ polskich osadników do Jaworzyny Śląskiej spowodował zwiększenie zatrudnienia w zakładzie pracy. Przy fabryce porcelany zaczęły powstawać różnego rodzaju organizacje społeczne.
W 1946 roku powstała w zakładzie Młodzieżowa Organizacja „Tur”, przekształcona w 1948 r. w socjalistyczny Związek Młodzieży Polskiej. W fabryce porcelany powstała też Zakładowa Ochotnicza Straż Pożarna, która przez wiele lat pełniła także rolę gminnej jednostki ratowniczej.
W 1950 roku doszło do połączenia KS „Budowlani” oraz lokalnych środowisk sportowców pod wspólną nazwą KS „Unia”. Chociaż początki działalności były trudne, to w niedługim czasie udało się wybudować boisko do piłki nożnej. Zorganizowano też drużynę piłkarską, której założycielem był Jerzy Goldman. Oprócz drużyny piłkarskiej powstała drużyna siatkówki, a później lekkiej atletyki i boksu. Na świetlicy Państwowej Fabryki Porcelany regularnie spotykały się członkinie prężnie działającej Ligi Kobiet.
W świetlicy PFP zakończono kurs kroju i szycia zorganizowany przez koło Ligi Kobiet. Członkinie zaprezentowały 150 eksponatów, a wystawę zwiedziło 1500 osób z Jaworzyny i okolic. Otwarcia wystawy dokonała sekretarz Ligi Kobiet w Jaworzynie Śląskiej, Leokadia Wolniak. Kursistkom wręczono 39 świadectw z ocenami bardzo dobrymi. KMiGJŚ
Pracownicy fabryki porcelany założyli też koło dramatyczne. Pierwszymi przedstawieniami były przeróbki Anatola Sterna. Kierownikiem koła był świdnicki aktor J. Zacharewicz. W organizację spektakli zaangażowali się osobiście kierownik świetlicy Pani Anna Pawłowska i dyrektor fabryki Gustaw Fitzner. Dekoracje do przedstawień wykonywał artysta malarz Maksymilian Koryciarz, specjalista zakładu w dziale zdobniczym.
Zakład zajmował się także działalnością socjalną. Już w 1947 roku utworzono jednocześnie 3 placówki: żłobek, przedszkole i świetlicę dziecięcą. Żłobek i świetlicę urządzono w budynkach zakładu, w dzisiejszym budynku posterunku Policji przy ul. Wolności. Przedszkole początkowo funkcjonowało na terenie miasta, przy ul. Świdnickiej.
Od PFP “Königszelt” do ZPS “Karolina”
Pierwszym zagranicznym odbiorcą wyrobów „Karoliny” był do 1950 roku głównie Związek Radziecki. W ciągu następnych trzech lat porcelana z Jaworzyny Śląskiej zaczęła się pojawiać także w takich krajach jak Wielka Brytania, Belgia, Włochy, Węgry, Jugosławia. Oprócz tego zakład rozpoczął eksport do USA, a nawet do Libanu. W 1950 roku na eksport przeznaczone było 40% produkcji porcelany.
Jeszcze do lat 50. XX wieku w zakładzie produkowano porcelanę używając przedwojennego znaku firmowego „Königszelt”. W styczniu 1951 roku fabryka przyjęła nazwę Zakłady Porcelany Stołowej „Karolina”. Przedsiębiorstwo utworzone zostało aktem erekcyjnym, wydanym przez Ministra Przemysłu Lekkiego, Nr 282 z dnia 1 stycznia 1951 roku. Przestawienie zakładu do używania nowej nazwy potrwało kilka lat. Na drukach w fabryce używano nawet pieczęci z nazwą Zakłady Porcelany Stołowej “Jaworzyna” w Jaworzynie Śląskiej. Przede wszystkim, ze względu na wcześniej zawarte kontrakty, produkcja porcelany pod nową nazwą i znakiem firmowym rozpoczęła się w pełni w 1957 roku.
Sylwester Bartczak
Artykuł powstał na podstawie:
- Głos Karoliny, 1975 r.
- R. Len, Kronika Miasta i Gminy Jaworzyna Śląska, 1987 r.
- M. Urbaniak, Powstanie i rozwój Jaworzyny Śląskiej (Königszelt), 2007 r.
- Materiały własne i zebrane w ramach projektu “Dawno temu w Jaworzynie”.
- Wspomnienia mieszkańców Gminy Jaworzyna Śląska.
źródło: Dawno temu w Jaworzynie